‘Chciwość’ by Kuba Jesiotr

Chciwość           

                Przez niespokojne wody Wielkiego Oceanu w kierunku pustynnych piasków Arabii napływają czarne arki z Naggaroth. Spiczaste dzioby statków przecinają wzburzone fale z taką samą łatwością jak ostrze skrytobójcy krtań swej ofiary. Pod pokładem przy wiosłach w pocie czoła i pod batutą świszczących po plecach batach uwijają się zastępy niewolników. Wodzeni za nos obietnicami łatwego i szybkiego wzbogacenia się na nowym egzotycznym lądzie, najemni kapitanowie czarnych okrętów wydają kolejne bezwzględne rozkazy swym załogą. Nie bacząc na nic, korsarze mrocznych elfów co rusz wyrzucają za burtę ciała wyczerpanych wioślarzy. Bezdusznie uzupełniając ich braki kolejnym nowym niewolnikiem z podpokładowych klatek.

                W przestworzach wtóruje im ogromna skrzydlata bestia, której cień kładzie się na napięte ciemnie żagle wykonane z ludzkiej skóry.  Owej smoczej maszkary dosiada mroczny jeździec, odziany w zbroję czarną zbroję ze zdobieniami mieniącymi się kolorem płynnego złota i przyozdobioną chaotycznie łopoczącym na wietrze szkarłatnym płaszczem.

Po dłuższej chwili zamyślenia mroczny elf dosiadający smoka złowieszczo się uśmiecha i cedzi przez zęby do swego towarzysza.
– hmm… Wurdulaku czy zastanawiałeś się kiedyś jak naiwni są moi pobratymcy? Jak bardzo zaślepieni swą własną chciwością? – nie czekając na odpowiedzi  elf kontynuował.

– Przed wypłynięciem z portu w Clar Karond złożyłem pustą obietnicę każdemu z kapitanów korsarzy, iż po powrocie otrzymają część złota i niewolników innego kapitana przynosząc mi jego głowę.
Dasz wiarę, że mimo ryzyka utraty życia żaden z nich nie odmówił mi swego udziału w naszej grabieżczej wyprawie? – zakończył kolejnym pytaniem jeździec.

– Jak widać Kalaveinie chciwość i słabość do złota nie jest tylko przypadłością smoków. – zasyczał w przestworzach czarny jaszczur.

–  Chciwość do złota jest śmieszną i płytką pokusą Wurdulaku. Prawdziwą rozkoszą jest niczym nieograniczona władza i ból, jaki dzięki niej może spaść na twych wrogów. Właśnie taką władzę może mi dać pradawna lampa z Arabii, która jest prawdziwym celem naszej wyprawy do tej gorącej i piaszczystej krainy. – powiedział wyraźnie uśmiechnięty Kalavein.

– Teraz Ty mnie rozbawiłeś mroczny elfie swą niezaspokojoną chciwością władzy lecz muszę Ci przyznać mój przyjacielu, że nasze rasy pożądają tego samego. – zarechotał gardłowo smok.

– Zobaczymy jaszczurze czy będzie Ci do śmiechu gdy, odnajdę lampę spełniającą życzenia i pierwszym z nich będzie pozbawienie Cię tego ciętego języka. – powiedział podirytowany elf.

Smok jedynie się uśmiechną słysząc groźbę z ust swego towarzysza i dokończył  w myślach.
– Wyrwę tę lampę z Twojego martwego truchła razem z całą Twoją ręką elfie zanim zdążysz zakończyć wypowiadać to swoje śmieszne życzenie.