Dla Slayera honor jest wszystkim. Jeśli krasnolud go splami – pozostaje mu tylko śmierć. Dlatego Grudig dobrze wiedział, co go czeka, gdy współtowarzysze przyłapali go na podpijaniu piwa z transportu, którego poprzysiągł strzec z narażeniem własnego życia. Jeszcze tego samego dnia najbliższa rodzina wyprawiła mu symboliczny pogrzeb, a starszyzna klanu skazała na wygnanie i wieczną tułaczkę wśród gór i pustkowi Karak-Azul. Jego jedyną szansą na zmycie hańby była bohaterska śmierć w nierównej walce z jakimś potężnym, zagrażającym okolicy potworem, którego w trakcie bitwy powinien przynajmniej poważnie zranić (choć idealnie byłoby, gdyby bestia po pozbawieniu życia Grundiga kulturalnie wykrwawiła się w wyniku poniesionych obrażeń ciała, zapewniając mu w ten sposób miejsce w przestronnych halach Grimnira oraz wieczną, bohaterską chwałę).
Po opuszczeniu klanu Grundig miał jednak dużo czasu na rozmyślania i doszedł do wniosku, że jednak nie jest aż tak zatwardziałym tradycjonalistą, za jakiego się uważał. Co więcej – po przeanalizowaniu swojej sytuacji uznał, że skoro i tak już stracił honor, to nie może stracić go bardziej. Życie natomiast nadal posiada i nie chciałby zbyt lekkomyślnie sie go pozbywać. Zdecydował więc, że osiedli się na skraju okrytej złą sławą, multikulturalnej oazy degeneratów, bandytów i dezerterów, zwanej Pcimiem Dolnym, i będzie sobie tam żył spokojnie, po cichu, nie rzucając się nikomu w oczy. Jego plan okazał się strzałem w dziesiątkę. Wyrzuceni poza nawias społeczeństwa mieszkańcy Pcimia Dolnego mieli podobne problemy z prawem jak Grundig i tak jak on nie chcieli zwracać na siebie uwagi. Stworzyli więc stosunkową bezpieczną i przyjazną przystań, a informacje o zagrożeniu rozpuszczali po okolicy by odstraszyć niemile widzianych gości, wśród których mogliby być np. stróże porządku. Grundiga przyjęli z początku nieufnie, choć życzliwie. Z czasem lody zostały przełamane i krasnolud stał się pełnoprawnym obywatelem Pcimia. Co prawda nowi przyjaciele pytali go czasem kiedy zamierza zmazać swoją hańbę, jednak on zawsze tłumaczył, że aktualnie ma ręce pełne innej, ważniejszej roboty. A to pomagał w organizacji wesela morderczej elfickiej pary – Bonelli i Clydyna, a to umówił się akurat na herbatę z mieszkającym w sąsiedztwie krasnoludem, dr.Ongalem – zawsze coś go wstrzymywało przed zmyciem hańby. Wieczorami Grundig najczęściej pił piwo w lokalnym browarze i cieszył się swoim nowym, bardzo monotonnym i czasem nudnawym wręcz życiem.
Sielanka nie trwała jednak długo…
Mniej więcej rok po osiedleniu się Grundiga w Pcimiu Dolnym do jego drzwi zapukał charyzmatyczny, długobrody dowódca krasnoludzkiej armii. W trakcie swojej wyprawy zatrzymał się w rodzinnej wiosce wygnańca i poznał jego hisotirę. Bliscy krasnoluda błagali wojownika, by odszukał Grundiga i przyjął go w swoje szeregi, umożliwiając mu tym samym odkupienie win w bohaterskiej walce z hordami rozwścieczonych bestii, które nagle opuściły Bad Lands i zaczęły siać spustoszenie w przygranicznych wioskach.
Na wieść o tym Grundigiem wstrząsnął gniew. Znów jego przeklęta rodzinka próbowała urządzać mu życie! Na Grimnira, przecież miał już 87 lat! Był krasnoludem w kwiecie wieku, który – jak już udowodnił – znakomicie potrafił samo o siebie zadbać! Jakby nie wystarczyło, że go wydziedziczyli i przepędzili z klanu – teraz znów usiłowali się go pozbyć, tym razem na stałe!
Zacisnął jednak zęby i grzecznie odmówił propozycji kapitana, tłumacząc, że zobowiązał się wyprowadzać na spacery psa browarnika do czasu aż tamtemu nie zrośnie się złamana noga. W odpowiedzi otrzymał potężny cios w szczękę. Najwyraźniej kapitan wciąż miał jeszcze honor i uważał, że posiada on jakąś wartość. Dlatego też trudno było mu zrozumieć stanowisko Grundiga. Wcielił więc wygnańca do armii przymusowo, osobiście pilnując, by ten nie zdezerterował. Dla krasnoluda rozpoczęły się ciężkie dni – a miało być tylko gorzej. Od swoich kompanów dowiedział się, że armia otrzymała misję zbadania, dlaczego w ciągu ostatnich miesięcy bestie z Bad Lands zaczęły masowo opuszczać swoje tereny i atakować ludzi. Oznaczało to konieczność wejścia na terytorium wroga. Nikt z wojowników nie wiedział, co czeka ich po drugiej stronie. Niektórzy podejrzewali, że agresywne zachowanie monstrów spowodowane jest zamknięciem słynnego browaru w miejscowości XXXXXXX. Nie od dziś wiadomo było, że potwory przejmowały czasem cenne transporty – dlatego też właściciel postanowił wycofać się z biznesu w tak niespokojnej okolicy i przeniósł swoją manufakturę dalej od granicy z Bad Lands. Bestie zostały więc odcięte od źródła naprawdę dobrego trunku – i teraz, półprzytomne z bólu w stanie delirium, poszkiwały godnego zamiennika. Pogłoski byly wystarczająco niesamowite, by nie dawać im wiary – niemniej jednak koniecznie należało zbadać, co naprawdę dzieje się w Bad Lands, zanim zło obejmie kolejne terytoria. Grundig jednak przez cały czas szukał okazji do ucieczki i planował, jak niezauważenie odłączyć się od armii, która ewidentnie narażała jego cenne życie na gwałtowną śmierć. I to w imię czego? W imię honoru i szczęścia wścibskiej, parszywej rodziny!