Kompania Oreona to armia elfów z Athel Loren dowodzona przez księcia Oreona a utrzymująca się głównie z wypraw wojennych. Jej dowódca będąc elfem rozumnym szybko zauważył że hierarchia w elfim królestwie jest bardzo sztywna I jedynym sposobem na podniesienie swojego statusu wśród elfiej arystokracji jest zdobywanie bogactw I chwały poza granicami świętego lasu. Szybko okazało się że wśród elfiego ludu wielu jest takich co myślą podobnie I poszliby za nim byle tylko dobrze na tym wyjść.
Historia ta dobrze tłumaczy kompozycję armii w której rzadko można uświadczyć elfów o wysokim statusie. Konni jeźdźcy, rycerze jastrzębi potężni magowie to niecodzienny widok w tej kompanii. Elfy blisko dworu Ariel I Oriona nie widzą również powodów by ryzykować na polu bitwy jeśli w grę nie wchodzi dobro królestwa. Dla innych z kolei nie ma nic ważniejszego od uczestnictwa w dzikim gonie Oriona I patrzą na pomysły Oreona z dużym niezrozumieniem.
Potężne smoki zamieszkujące najgłębsze gęstwiny w Athel Loren niechętnie opuszcząją swoje legowiska z tak błahych powodów jak ambicja jednego ubogiego księcia. Podobnie myślą starożytne drzewce I driady zajęte bardziej dbaniem o drzewostan I zwalczaniem nieustannej plagi zwierzoludzi, orków I goblinów.
Myliłby się jednak ten, który by uważał że wojownicy ci nigdy nie walczą pod rozkazami księcia. Oreon dawno zrozumiał, że sztuka dyplomacji jest równie ważna jak umiejętności taktyczne a każda wyświadczona przysługa to swego rodzaju inwestycja, którą czasem można zagrać jak dobrą kartą.
Nie zmienia to jednak faktu, że głowną siłą kompanii są zwykli elfi wojownicy. Strażnicy polany, którzy w armiach pod patronatem Króla Oriona pelnią raczej funkcję poboczną tutaj są podstawową siłą a wśród ich zwartych szeregów osłonionych tarczami I najeżonych dzidami walczy sam książę. Tancerze wojny – awanturniczy kult elfiego boga Loeca to z kolei wojownicy, których o udział w niebezpiecznych wyprawach nie trzeba długo prosić. Osłaniają flanki strażników polany I wprowadzają zament w szeregach wroga.
Łucznicy- podstawowa siła każej armii leśnych elfów jest tu również obecna. Gotowi są w każdej chwili wypuścić grad strzał by zmiękczyć wrogie oddziały I ostudzić ich zapał do boju.
Gdy potrzeba zbadać teren, zniszczyć wrogą artylerię lub zastawić pułapkę najlepiej sprawdzają się małe oddziały zwiadowców.
W armii nie brakuje też magów, są to jednak zwykle początkujący adepci sztuki magicznej, chcący zdobyć środki na dalsze kształcenie. Rydwany, które nie sprawdzają się podczas walk w leśnej gęstwinie ze zwierzoludzmi, na otwartych równinach starego świata okazały się być bardzo przydatne.
Chrzest ognia kompanii Oreona miał miejsce podczas wyprawy po skarby do Lustrii.
Po dopłynięciu do brzegów nowego świata okazało się, że są tam również skaveni, którzy zadomowili się w ruinach porzuconej ludzkiej osady. Elfy przypuściły szturm na osadę, skavenom jednak udało się odeprzeć atak. Oreon jednak nie stracił ducha. Szybko zebrał swoich towarzyszy I przeprowadził atak z zaskoczenia na skaveńską kolumnę przedzierającą się przez dżunglę.
Z zapisków znalezionych na pobojowizku dało się wywnioskować że skaveni chcą zdobyć ruiny pradawnego miasta slaanów by odprawić tam bluźnierczy rytuał, który przywoła na świat poteżną plagę jeśli tylko zostanie odprawiony przy właściwym układzie planet. Elfy pomaszerowały czym prędzej do ruin by wydać tam bitwę skavenom I powstrzymać ich na tak długo aż odprawienie rytuału będzie niemożliwe. Co prawda Oreon został zmuszony do odwrotu ale udało mu się pokrzyżować plany herszta Thunderchedarra.
Wiadomo jednak, że historię tworzy ten kto zapisuje a w Athel Loren nikt nie będzię sluchał a tym bardziej wierzył w skaveńską wersję tej opowieści. Inna sprawa że takowa nigdy tam nie dotrze. Ten fakt pozwolił wrócić Oreonowi w chwale bohatera, który bezinteresownie, wraz z garstka wiernych toważyszy popłynął na niebezpieczną wyprawę, prowadzony tylko wizjami zesłanymi przez Ishę I poczuciem obowiązku.
Sława ta sprawiła, że sam Orion mianował go swoim wysłannikiem w celu zbadania doniesień o dziwnych magicznych grzybach I roli w tym wszystkim nocnych goblinów. Specjalnie na tą okazję Oreon dosiadł nawet potężnego zielonego smoka, którego trujące opary wykończyły niemałą grupkę rycerzy chaosu.
Okazało się jednak że służba koronie może I chwalebna ale złota z niej mało I oprócz chwały jedyną zdobyczą z całej wyprawy był kosz magicznych grzybów z których potem wyrosły dość pokaźne fungoidy, które okazały się być świetnymi strażnikami książęcej siedziby.
Następna okazja do zarobku trafiła się gdy w Suddenmarku umarł król i zapanowało bezkrólewie a kopalnie złota czekały na przejęcie. Kompania walczyła tam u boku krasnoludów jako najemnicy gildii kupieckiej I stoczyła zwycięzkie bitwy przeciw fimirom, zielonoskórym oraz krasnoludom chaosu. Nie udało się tylko zatrzymać pochodu nieumarłych, ale kampania I tak była udana I zyskowna.
Ostatnimi czasy przez chciwość krasnoludów niedaleko Loren dał o sobie znać stary wróg Oreona. Herszt Thundercheddar razem ze swoją skaveńską hordą od dawna próbował dokopać się w okolice elfich lasów I gdyby tylko te chciwe brodacze nie majstrowały przy starożytnej kopalni pewnie by kopał do dziś bez efektu. Piwo jednak się rozlało I Oreon był zmuszony razem z krasnoludami powstrzymać skaveńską inwazję z podziemi. Cel ten został osiągnięty ale straty były dotkliwe.
Przywódca krasnoludów – Grugni obiecał wrócić I pomóc elfom jak tylko zbierze silniejszą armię. Teraz Oreon szykuje się na następny atak skavenów, którzy jak wieść niesie, sprzymierzyli się z hordą orków I goblinów z pobliskich pustkowi.
Oreon w tym czasie nie zamierza próżnować. Zwiadowcy ostatnimi czasy donoszą o wzmożonej aktywności olbrzymów I straszliwych bestii z dzikich odstępów. Giganci wydają się być w pod wpływem jakiejś nadnaturalnej furii, zdecydowanie innej od naturalnego dla nich stanu upojenia samogonem I kradzionym piwem.
Wszystkie tropy prowadzą do złych ziem, krainy pelnej wszelkiego zła i plugastwa.
I jak można się domyślać na pewno jest w to zamieszana magia, a gdzie magia tam I magiczne artefakty, a gdzie artefakty tam nie daleko do złota I chwały!