‘Krwawe Slady’ by Grze Tar

Na trakcie kmiotek z pobliskiej wioski w krzakach straszliwych gdy szedł za potrzebą, znalazł kawałek szmaty, a że niepiśmienny, uradowany znaleziskiem użył go do celów innych niż jego przeznaczenie.

Gdyby tylko umiał czytać, zrozumiałby swój błąd i zapoznałby się z jego treścią:

Zacny czytający,

Jam jest Karl Uberwalder pogromca wielkiej bestii chaosu zwanej Das Bieste Aufwecken*, która panoszyła się w lesie Hagwood w pobliżu Munzig. To jam się wsławił w walce z wojownikiem chaosu, wyznawca mrocznych bogów Zibmusstanka Nieobecnego w potyczce pod Salzenmund.

To ja uratowałem krasnoludów Remusa Wiliamsona i Telefusa Praissona spod kopyt mrocznego demona Tutysa Straszliwego…

A to jest ostatni akt desperacji, ratujcie z niewoli Mrocznych Elfow!

Idziemy ku księstwom granicznym,

dn. 12.IV.2512 IY.

Ratujcie!

———-

*Tłumacząc ze staro-imperialnego:

Budząca bestia

Brzmią słowa pisane krwią na brudnym łachmanie.

No nic, przynajmniej do czegoś się przydała..

Kilka dni wcześniej na polanie na drodze prowadzącej do Granicznych Księstw:

Karl zbudził się zaniepokojony harmidrem na polance, otwierając jedno oko zdębiał widząc wycelowane miecze mrocznych Elfów wprost w jego pierś.

Pierwsza myśl jaka mu wpadła do głowy to, że nie dokończy jeść złowionego wczoraj smacznego jesiotra.

Oddział korsarzy otoczył jego prowizoryczny obóz poszukiwacza złota, a z szeregu wyłoniła się piękna postać dowódcy, która zmierzyła go złowrogim spojrzeniem.

Karl zamarł trzymając jedna dłonią leżący obok miecz, wiedział ze nie zdąży go wyjąć zanim umrze, więc czekał na dalszy rozwój wydarzeń

Łamanym staroświatowym Elf wycedził: „Będziemy walczyć” dodając coś w staroelficku.

Pomruk aprobaty rozszedł się po polance, a oddział rozstąpił się robiąc im miejsce.

Karl wstał powoli, rozprostował kości i przyjął postawę jak uczyli go mistrze w Tileii, przez myśl przeszło mu kilka planów ucieczki, kończących się tym samym wynikiem. Zrezygnowany wpatrzył się w elfa z którym miał walczyć.

Odziany w zielony płaszcz smukły elf ubrany w zbroje emanował spokojem zmieszanym z pogarda, zimne oczy i lekka blizna na policzku wskazywały na doświadczenie w walce. Piękny miecz zdobiony na modłę elfów wydawał się straszliwym orężem w ręku wprawnego wojownika.

Pojedynek rozpoczął się błyskawicznie, Elf wykonał trzy szybkie i proste cięcia oceniając przeciwnika.

Karl dwa sparował z wielkim wysiłkiem, przy trzecim potknął się cofając, i to uratowało go przed utratą palców prawej ręki i miecza.

Oblał go zimny pot, wiedział że nie wyjdzie z tego pojedynku cało.

Elf lekko zmienił pozycję i natarł znów wymieniając kilka szybkich uderzeń, których ślad Uberwalder odczuł na swym ciele bardziej niż zauważył. Tym razem z czterech sparował raz i to nieudolnie, wręcz na chybił-trafił.

Przez myśl mu przeszło że powinien więcej płacić za lekcje fechtunku.

Trzy cięcia znaczyły lekko krwią jego ubranie.

On się ze mną bawi” pomyślałby, ale nie miał czasu.

Elf przeszedł do ostatecznego ataku i dwoma uderzeniami mijając przeciwnika: płazem w brzuch i w głowę zakończył nierówny pojedynek. Karla otoczyła ciemność.

Nie wiedział jak zakładano mu kajdany i wrzucano na straszliwego jaszczura jak worek kartofli.

Lepiej dla niego.

W drogę” wycedził(a) Lilitth aep Kar,

tam gdzie zmierzamy będzie więcej głupców którzy pragną złota

Więcej niewolników dla chwały Khaina.”

——————–

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.