– Koppście szypciej matoły! – wycedził przez zęby inżynier Thundercheddar. Już nie pamiętał ile czasu kopali ten cholerny tunel, ale dla ambitnego czarnoksiężnika było to zdecydowanie zbyt długo. Po drodze stracili prawie wszystkich niewolników, a zaprzęgnięci za nich do roboty klanbracia byli obrażeni i co chwila robili sobie przerwy na jedzenie (którego zresztą nie zostało zbyt dużo). Na dodatek nie można było przykładnie spalić żadnego z nich w kolumnie czarnego płomienia, byli zbyt cenni dla cholernego głupca Gnawtaila. To on wymyślił tę wyprawę, twierdząc że we śnie widział Rogatego Szczura każącego opuścić im bezpieczne leże pod Górami Środkowymi. Zdaniem Thundercheddara durny wódz we śnie mógł zobaczyć co najwyżej obsrany czubek własnego ogona, ale za takie słowa można zostać rzuconym szczuroogrom na pożarcie. A to byłaby zbyt wielka strata dla klanu Skryre, o nie! Więc inżynier pokornie nadzorował rycie tuneli w kierunku tego ludzkiego księstewka i klął pod nosem na wszystko, co akurat wpadło mu do głowy.
Wódz Gnawtail Hrack siedział na przenośnym tronie z wyprawionej skóry nocnych goblinów – jego ulubionego przeciwnika w rodzinnym gnieździe. Dowódcy sił wielkich klanów, które towarzyszyły mu w wyprawie byli niespokojni, oczekując inwazji na powierzchnię. No, może poza mnichami plagi, który jak zwykle tarzali się w kurzu i własnych odchodach śpiewając gorączkowe modlitwy do Rogatego Szczura.
– Ciszszsza serojady! – krzyknął wielki skaven – Już niedługo będziemy żerowali na wypchanych spichlerzach ludzi, a tłumy niewolników wykopią nam nowe, lepsze królestwo!
Niedawno zwiadowcy z klanu Eshin, sprytne szybkie szczury, donieśli mu o odkryciu przez ludzi złota. Ten kruszec potrafi być cenniejszy od Spaczenia, szczególnie gdy chce się uciszyć jakiegoś ludzkiego dygnitarza lub przekupić strażników kanałów. Dobrze by było, gdyby jeszcze udało się zapłacić nim klanowi Skryre. Gdyby ten pokurcz Tundercheddar dowiedział się, że Gnawtail nie ma nawet połowy obiecanego Spaczenia, cały plan ległby w gruzach…